niedziela, 27 maja 2012

No trudno.

A więc tak nie zamierzam już prowadzić tego bloga jak i tak nikt go nie czyta.
Tych co tutaj wpadali odsyłam na nie mojego, ale świetnego bloga również o 1D.
KLIK!
Ta  opowieść nie miała się zakończyć tak, ale jeżeli ktoś się nie nadaje do pisania to chyba warto sobie odpuścić :)
Bye, autorka xx.

środa, 2 maja 2012

Szesc (6)

Jak tylko wyszłam z samochodu dosłownie zabrakło mi tchu. Czułam, że śnie to było niesamowite zawsze marzyłam o takim cudownym przyjęciu. Przy samym wejściu stało mnóstwo ludzi takiej liczby razem z Julie się nie spodziewałyśmy. Taaa, wiedziałam co było tego głównym powodem oczywiście sławne One Direction, które miało się znaleźć na imprezie jakiejś zwykłej nastolatki. Moje urodziny miały być wolne od paparazzi, ale niestety ktoś się wygadał i caały obiekt był otoczony fotografami. Nie powiem nadawało to niezłego klimatu mojej osiemnastce. Gdy zaczęłam się witać z ludźmi wraz z 1D poczułam się jakbym grała w jakimś Hollywoodzkim filmie, ale to nie był film to był real. Wpuściłam imprezowiczów, a sama zostałam z tyłu i postanowiłam wejść ostatnia. Ludzie rozeszli się po klubie a większość rzuciła się oczywiście w stronę baru. Po paru godzinach atmosfera była już świetna. Wszyscy cudownie się bawili, a większość była już wstawiona. Uznałam, że nadszedł najlepszy moment aby otworzyć dotąd zamkniętą część kluby znajdującą się na dworze. Wiara zaczęła kwiczeć z zachwycenia, a ja byłam mega zadowolona. Zauważyłam, że tylko ja i Hazza nic nie wypiliśmy, reszta zespołu była już nieźle schlana. Nie miałam im tego za złe no bo w końcu byli pełnoletni i sami odpowiadali za siebie i stan w jakim się znajdują. Uznałam, że nie będę się nimi przejmować i zaczęłam tańczyć z moimi przyjaciółmi. Po pewnym czasie zobaczyłam Harrego, który przedziera się przez tłumy ludzi w moją stronę podszedł do mnie i złapał za rękę. Mocnym szarpnięciem gdzieś mnie pociągnął. Właściwie nie protestowałam miałam nawet ochotę odpocząć troszkę. Wyszliśmy na dwór od tyłu klubu, byliśmy zupełnie sami.
- Muszę Ci coś powiedzieć - zaczął zestresowany chłopak
- wal śmiało
- no bo jaa.. ja bardzo długo czekałem na twoje osiemnaste urodziny
- hahahahahaha.. spoko ja też - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
- chodzi o to, że od pierwszego momentu, w którym cię zobaczyłem poczułem coś, coś do cb, coś czego nie czułem nigdy rozumiesz o co mi chodzi?
- noo.. no tak jakby...
- Jak weszłaś do salonu byłaś taka krucha, delikatna i tak uroczo nieśmiała. A potem cię poznawałem i coraz bardziej się do ciebie przywiązywałem. No i jeszcze później opowiedziałaś mi tą swoją historię i wtedy zauważyłem Amelie od jeszcze innej strony. Od strony tej silnej i dojrzałej dziewczyny.
 I... iii... i jak ostatnio zasnęłaś w moich ramionach to było takie kochane i słodkie wiesz, że nie spałem całą noc żeby cię nie obudzić i żebym mógł na ciebie patrzeć ile tylko chce? Amelie wiem jestem głupi sam już się w tym pogubiłem, ale ja chyba cię kocham nie no nie chyba ja na pewno cię kocham.
- Harry, ale w jaki sposób jest to związane z moimi urodzinami?
- Nie wiesz w jaki? Wtedy nie byłaś pełnoletnia, więc bałem się że Niall on tego nie zaakceptuje, że nie zaakceptuje tego że mogę zranić jego malutką siostrzyczkę. Teraz jesteś już dorosła i twoje życie jest tylko i wyłącznie w twoich rękach.
- słuuuuchaj, to dla mnie bardzo trudne. No bo ja, ja też cię kocham, ale nie wiem w jaki sposób nie wiem sama czy nie traktuje cię bardziej jak brata. Nie wiem ja nie wiem.
- Wygłupiłem się, wiedziałem - powiedział zasmucony Hazz
I nagle poczułam na moim policzku łzę, było mi go tak cholernie żal. Widziałam jak się męczy, a ja nie umiałam mu wyjaśnić tego co do niego czuję. To była łza czystej bezradności.
Chłopak podszedł do mnie bliżej, wtulił się we mnie i wyszeptał mi do ucha :
"Amelko jest tylko jeden sposób żeby się o tym przekonać..."
I mój świat stanął w miejscu kiedy Harry nagle mnie pocałował. Gdy nasze usta się złączyły poczułam jak oblewam się rumieńcem, a moje ręce kompletnie wbrew mojej wioli oplatają jego szyję.
Nie miałam pojęcia jak długo trwał nasz pocałunek, ale oderwałam się od niego i spojrzałam chłopakowi głęboko w jego zielone oczy.

[[perspektywa Harrego]]
Miałem ją, miałem ją w swoich objęciach nie chciałem jej z nich nigdy wypuścić, nigdy. Patrzyła we tymi swoimi pięknymi oczami. Widziałem w nich jakąś "iskierkę" coś takiego czego jeszcze nigdy w nich nie było. Bałem się co powie, jeżeli mnie spławi ja nie dam sobie z tym rady za wiele dla mnie znaczy.
Jej głos niespodziewanie przerwał ciszę i dziewczyna wypowiedziała te cudowne słowa:
"Ja czuję, ja czuję to samo co ty"
i momentalnie mnie objęła. Jeszcze nigdy nie byłem tak szczęśliwy właśnie przeżywałem najcudowniejszą chwilę mojego życia.
 ___________________________________________

Szczerze mówiąc to nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale już dobrze.
No to teraz trochę się pozmienia w życiu Amelie. Zobaczycie jeszcze czy na gorsze czy na lepsze (:
+ proszę o komentarze one bardzo motywują do dalszego pisania <3

piątek, 27 kwietnia 2012

Piec (5)

Rano obudził mnie jakiś cudowny zapach dochodzący z kuchni, spojrzałam w lustro i ujrzałam w nim OSIEMNASTOLATKĘ nie żadnego tam dzieciaka tylko dorosłą kobietę (no może trochę przesadziłam, ale czułam się bardzo dorośle). Ogarnęłam włosy, na piżamę założyłam gruby wiśniowy sweter i zeszłam na dół podążając za cudnym powonieniem. Gdy zeszłam na najniższe piętro usłyszałam krzyki, był to krzyk Nialla który informował resztę o tym, że zeszłam. Nagle cała piątka i Julie wyszli nie wiadomo skąd z talerzem wypełnionym świeżutkimi goframi. Najzabawniejsze było to, że w te gofry były wbite świeczki nie miałam pojęcia jak udało im się to zrobić. Wszyscy zaczęli śpiewać "happy birthday to you" wydurniając się jak zwykle to było takie miłe i kochane nie spodziewałam się tego. Złożyli mi życzenia i razem usiedliśmy do stołu pałaszując smakołyki jakie przygotowali dla mnie. Serio ilość jedzenia jakie wszamał mój brat była jakaś kompletnie niemożliwa. Po wyśmienitym śniadaniu zaprosiłam zespół na moje przyjęcie urodzinowe i poszłam z Julie do mojego pokoju, dokończyć nasze wielkie planowanie. Impreza miała się odbyć w całkiem sporym klubie z częścią na dworze gdzie znajdował się ogród i basen. Zaprosiłyśmy około 50 ludzi, ale podejrzewałyśmy że wbije więcej ludzi. Byli to moi znajomi i znajomi znajomych jak również One Direction i ich znajomi. Moje urodziny miały być wyprawione na "rockowo". Żadne tam sztywne przyjęcie tylko dobra impreza z świetną muzyką. Wszystko było dopięte na ostatni guzik zostało mi jeszcze około dwóch godzin na przygotowanie się.
Ciuchy miałam już wybrane od tygodnia zajmowała honorowe miejsce w mojej szafie, spojrzałam na nie i uznałam że są fajnie i bardzo mi się podobają.
<nie chciało mi się opisywać jak wyglądałam więc dodaję zdj.>



Włosy ułożyłam tak jak zwykle nie chciałam wymyślać chociaż Julie zachęcała mnie żebym poszła do fryzjera żeby zrobił mi jakąś inną fryzurę. Umyłam je, wysuszyłam i spryskałam spreyem zagarnęłam moje ciemne fale na bok i byłam zadowolona z tego jak mi się ułożyły.
Stanęłam przed lustrem i nie skromnie stwierdziłam, że wyglądam wyjątkowo ładnie. Już po chwili do mojej łazienki wparowała Julia i jak tylko mnie zauważyła zgwizdała z podziwem. Zaczęłam się śmiać i przytuliłam ją na przywitanie. Moja przyjaciółka również wyglądała bardzo ładnie, ona założyła czarną skórzaną spódniczkę i włożyła w nią koszule w kratę na nogach miała czarne koturny.
- Julie nawet nie wiesz jaka jestem podekscytowana aaaa już nie mogę się doczekać!
- wiem, wiem to tak samo jak ja ale wkońcu są TWOJE urodziny
- taak mam nadzieje że wszystko się uda i wiara sie za bardzo nie schleje
- no nie wiadomo no ale wiesz już możesz pić legalnie - puściła do mnie oko moja przyjaciółka
- nie mam zamiaru przesadzać po tym co przeżyłam kiedyś nie mam za bardzo ochoty na powtórki z dawnego życia
- Kochanie, weź zapomnij już o tym co było kiedyś teraz jesteś inna i już zawsze będzie taka jaka jesteś teraz.
- Dziękuje Ci że jesteś ze mną
- Dobra, dobra schodzimy na dół
- mhm.. pewnie już wszyscy czekają pod klubem a my jeszcze musimy tam dojechać
- Idziemy po chłopaków
Zeszłyśmy na dół i już z daleka słyszałyśmy krzyki tych wariatów
- Ciszej mi tam - rzuciłam do nich
- uuuuuuuuuu - wydał z siebie Zayn
- weź się od niej co? - zdenerwował się Harry
- Jeej spokojnie Hazza - odpowiedział Zayn
- Ej dajcie spokój, wara od mojej siostry - uspokoił resztę Niall
- Możemy już jechać?
- Taak kto prowadzi? Liam?
- No mogę, idziemy.
Wsiedliśmy do naszego samochodu, i puściliśmy głośno muzykę żeby się wstępnie wyluzować. Po jakiś 20 minutach byliśmy na miejscu.
_____________________________________________

Jutro lub w niedziele napiszę ciąg dalszy. Oj będzie gorąco, będzie! xx.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Cztery .

Dojechaliśmy i moim oczom ukazał się duży, nowocześnie wyglądający dom. Bałam się oj bałam ale nie było czego. Niall otworzył drzwi i weszliśmy do korytarza w którym już czekało na nas pięciu chłopaków, byli zmartwieni i zaskoczeni tym kogo przyprowadził blondyn.
- Cześć - zaczął Zayn
- i co?
- może na początku wejdziemy ok?
- spoko
Zostawiłam pudełko z farbami i poszłam do salonu za chłopakami. Był bardzo duży i ekskluzywny na środku przed telewizorem stała spora kanapa. Właśnie tam usiedliśmy ja i Niall na przeciwko reszty.
- Mam przykre wiadomości - zaczął
Reszcie automatycznie jeszcze bardziej zrzedły miny.
- Moi, nasi rodzice oni, no nie przeżyli znaczy umarli no nie ma ich - mówił zacinając się, widziałam że próbuje tłumić swoje łzy. Jeszcze niedawno powiedział mi że nie jest mu tak bardzo żal, ale w końcu dzięki nimi żył, żyliśmy to oni nas wychowali, popełnili masę błędów ale dali nam najcenniejsze co posiadamy dali nam życie.
Po paru minutach ciszy, odważył się odezwać Harry:
- Ale czegoś ja nie rozumiem, no bo jak to WASI rodzice? Przecież twoja kochana siostrzyczka nie żyje. No i jak to się stało - kto ich zamordował? o co w tym wszystkim chodzi?
- Już Ci wyjaśniam - zaczęłam ja bo widziałam, że mój brat nie był wstanie się odezwać.
- No wygląda na to, że żyję. A oni oszukali wszystkich mówiąc, że odeszłam że tak powiem "na zawsze". Nie byłam dobrym człowiekiem, wstydzili się mnie na tyle żeby mnie uśmiercić w swoich oczach, ale niestety uśmiercili mnie również w oczach Nialla wbrew jego woli. Co do tego co im się stało to jakiś okropny człowiek wleciał im na chatę i tak sobie po prostu ich postrzelił. Najgorsze jest to że nie ma żadnych świadków i poszlak, znaczy jedynymi poszlakami jakie są to kule w ciałach naszych rodziców.
I znowu nastała cisza, którą przerwał szloch Irlandczyka to był straszny widok nikt by nie chciał zobaczyć na własne oczy jak wygląda płaczący Niall.
Spojrzałam na niego i mocno go objęłam, już po chwili dołączyła się cała reszta i wszyscy byliśmy połączeni w jeden wielki uścisk.
Po tym Harry oprowadził mnie po domu i pokazał gdzie ja będę mieszkać.
- Jest tak, że ja i Lou mamy razem pokój a reszta chłopaków osobno - opowiadał
- Jakie gołąbeczki!
- no wiesz co, nie ładnie się tak wyśmiewać z innych - zrobił smutną minę i zaczął udawać że jest na mnie wielce obrażony.
- Oj Haroldzie jaśnie panie przepraszam - i zrobiłam coś podobnego do ukłonu
Chłopak zaczął się śmiać i pocałował mnie na zgodę w czoło. Czułam się trochę dziwnie no bo znaliśmy się tak krótko, jednak nie zmieniało to faktu że było to bardzo miłe i mi się spodobało.
Weszliśmy na ostatnie piętro willi gdzie były tylko jedne drzwi, Harry je otworzył i powiedział że to jest mój nowy pokój. Wyjaśnił też że kiedyś mieszkała tu dziewczyna Liama, Danielle ale musiała się wyprowadzić, ponieważ pracowała. Można by było powiedzieć, że zakochałam się w tym pomieszczeniu od pierwszego wejrzenia. Było mega duże zajmowało całe piętro, ale jednak było baaardzo przytulne. W sumie to nie wyglądał jak typowy pokój wyglądał raczej jak mieszkanie. Był pięknie urządzony w stylu "vintage" typowo dziewczęce pomieszczenie. Było w nim wszystko łazienka, kuchnia, sypialnia i mini salonik. Czułam, że odnalazłam swoje własne miejsce na ziemi.
Od tego czasu minął już miesiąc, od tego czasu bardzo rzadko był poruszany temat śmierci naszych opiekunów. I minęło już na tyle dużo czasu, aby wszelkie żale po nich zanikły.
Przez ten miesiąc czas spędzałam głównie z One Direction, ale spotykałam się również z Julie i innymi starymi  przyjaciółmi - wakacje mijały mi wręcz rewelacyjnie. Oczywiście życie z piątką chłopaków nie jest tylko bajką, nie obyło się bez kłótni, ale były to gównie małe sprzeczki np. o to że ktoś zarąbał mi szampon.
A ja no cóż zdążyłam się zaprzyjaźnić z tymi kochanymi wariatami. Obdarzyli mnie dużym wsparciem, byli ze mną w każdej smutnej chwili. Każdy z nich był inny, każdy z nich był cudowny. Uwielbiałam się z nimi wygłupiać i wariować. Do dzisiaj moim prawnym opiekunem był Louis (jako najstarszy), do dzisiaj ponieważ nastał dzień mojej osiemnastki.
Na razie moja znajomość i więź z zespołem jest utajniona, ponieważ nie jestem jeszcze gotowa na ujawnienie się.
______________________________________

Piszę już kolejny rozdział, spodziewajcie się w nim ciekawego zwrotu akcji.
+ małe sprostowanie Amelia miała się spotkać z rodzicami 9 sierpnia czyli w wakacje napisałam, że po mies. od tego dnia miała osiemnaste urodziny. Czyli wychodzi na to, że zaczął się już rok szkolny, ale nie w tej opowieści w tej opowieści szkoła rozpocznie się w Listopadzie. Przepraszam, że tak wyszło no ale się poplątałam C:

a no i nie wiem czy już pisałam, ale cała akcja rozgrywa się w Londynie.
Ktoś to czyta tak wgl? ;c

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Trzy .

Wsiedliśmy do dużego samochodu z przyciemnianymi szybami z przodu był szofer. Naill zapytał się mnie gdzie właściwie mieszkam i kazał tam pojechać kierowcy. Widziałam po minie brata, że był zmartwiony. Zaczęłam rozmowę :
- To takie straszne, wiesz jak ktoś mógł zrobić coś tak okropnego? Czuję, że obarczasz się o to winą, ale to nie ma nic wspólnego z tobą jestem pewna. Już prędzej "moi" ludzie mogli im to zrobić .
- Twoi ludzie hmm .. Amelio musimy pogadać no bo nie oszukujmy się nie byłaś aniołkiem i ja nigdy w cb nie zwątpiłem zawsze widziałam, że uda się pokonać całe zło które w sobie masz, ale sama mi powiedz jesteś inna?
- Tak jestem inna zupełnie, może to trochę dziwne ale no głupio mi to mówić aleee .. ja nie czuję żalu po ich stracie, wiem jestem nieczuła. Mam w palnie cieszyć się życiem a nie ich opłakiwać . Przepraszam .
- Szczerze mówiąc mnie też to tak mocno nie boli no bo okłamywali mnie oni cię uśmiercili i ja też mam zamiar cieszyć się życiem .
Zrobiliśmy sobie przerwę w rozmowie na jakieś 5 min. potem zaczęliśmy nadrabiać straty w gadaniu o wszystkim. Wyżaliłam się Niallowi, że trochę boję poznać One Direction. A on odebrał to śmiechem i powiedział, że na bank będziemy się dogadywać . Powiedział też że na bank będą mnie podrywać zdziwiłam się no bo mogą mieć każdą dziewczynę, a oni mieliby w planie podrywać mnie? Zapytałam się brata dlaczego uważa, że będą do mnie zarywać, a on powiedział :
"Czy ty kiedyś widziałaś swoje odbicie w lustrze? Jesteś jedną z najpiękniejszych dziewczyn na świecie, a oni to chłopacy gdybyś nie była moją siostrą też bym próbował zbliżyć się do ciebie"
Zaczęliśmy się wspólnie śmiać i nawet nie zauważyliśmy kiedy dojechaliśmy do mojego domu. Poszliśmy na górę razem z szoferem. Przedstawiłam im Julie, która strasznie się ucieszyła, że poznała mojego brata bo była fanką One Direction. Poprosiła go również o autograf i on oczywiście jej go dał. Wszyscy wspólnie zaczęliśmy pakować moje manatki i po jakiś 30 min. moje całe dotychczasowe życie było spakowane w zaledwie kilka dużych pudeł. Kierowca schował moje rzeczy, a ja zmieniłam  spódniczkę na obcisłe jeansy i założyłam na koszule czarną marynarkę. Niall wziął ze sb tylko jedno pudło, pudło z moimi farbami i wszystkimi dodatkami związanymi z malarstwem. Nagle się przeraził bo zobaczył mój podpis na jednym z obrazów zorientował się, że on ma pare obrazów z takim podpisem . Okazało się, że on ma WSZYSTKIE moje obrazy - to on był tym anonimowym kupcem. Muszę przyznać, że byłam troszkę zwiedzona. Co nie zmieniało faktu, że to było niesamowite. Chłopak myślał, że ja nie żyje, a jednocześnie ciągle kupował obrazy ode mnie , ode mnie siostry która "umarła".
Pożegnałam się z moją przyjaciółką i ruszyliśmy do mojego nowego domu .

Dwa .

Pożegnałam się z Julie i wyszłam z domu włożyłam słuchawki do uszu i ruszyłam w stronę metra. Po 20min. wyszłam z pojazdu i zobaczyłam z oddali mój dom przestraszyłam się bo wokół niego stało wiele samochodów policji i karetki pogotowia. Zaczęłam biec przerażona w stronę domu wyleciały mi słuchawki z uszu a rzeczy w torbie podskakiwały. Gdy wreszcie dobiegłam szturchnęłam policjanta i zapytałam się co się stało, a on odpowiedział mi, że nie może udzielać informacji ludziom z zewnątrz. Zdenerwowana przedstawiłam się i wykrzyczałam mu w twarz, że tu mieszka moja rodzina spojrzał na mnie ze zdziwieniem i zamruczał coś do innego mundurowego ten kazał mi zaczekać i gdzieś poszedł. Po około 5 min. wrócił, ale nie sam z Niallem, chłopak spojrzał na mnie i wypowiedział słowa, które zapamiętam chyba do końca życia :
"Boże, Amelka ty żyjesz jak to, jak to możliwe? okłamali mnie boże siostrzyczko!"
Nie wiedziałam nawet kiedy łzy poleciały mi z oczu i rzuciłam się w ramiona brata - już wszystko zrozumiałam rodzice powiedzieli mu, że nie żyję prawdopodobnie abym nie zepsuła mu kariery. Było mi tak dobrze w jego objęciach zupełnie odleciałam poczułam, że wszystko się ułoży, że ktoś mnie kocha.
Wyszeptałam mu do ucha :
"Niall kocham cię, brakowało mi cb, myślałam,że tak jak rodzice odwróciłeś się ode mnie a oni tak naprawdę cię okłamali jak mogli?"
I nagle poczułam jego łzy na moich ramionach nie widziałam o co chodzi, ale on mi wszystko wyjaśnił jego głos drżał :
"Kochanie, bo oni, bo rodzice to oni nie żyją ktoś na nich napadł we własnym domu jakiś szaleniec postrzelił ich. Nikt nie wie dlaczego, ale mi się wydaje że jest to związane ze mną i moją karierą. Amelie zostaliśmy sami, nie mamy już nikogo oprócz sb nie wiem co będzie dalej, naprawdę nie mam pojęcia"
I rozryczałam się na dobre. Zaczęłam wypowiadać w kółko jedno zdanie jak w transie: akurat teraz, dzisiaj kiedy ja chciałam się pogodzić pokazać im że się zmieniłam to oni ... stracili życie.
Chłopak uścisnął mnie jeszcze mocniej i powiedział do policjanta, że się zbieramy i że ma go informować o wszystkim na bieżąco. Mnie zaś pociągnął za sobą do samochodu i powiedział, że jedziemy po moje rzeczy i że od dziś zamieszkamy razem ja,on i zespół wszyscy razem. Nie protestowałam w tamtej chwili dałabym wszystko żeby być z moim braciszkiem .