środa, 2 maja 2012

Szesc (6)

Jak tylko wyszłam z samochodu dosłownie zabrakło mi tchu. Czułam, że śnie to było niesamowite zawsze marzyłam o takim cudownym przyjęciu. Przy samym wejściu stało mnóstwo ludzi takiej liczby razem z Julie się nie spodziewałyśmy. Taaa, wiedziałam co było tego głównym powodem oczywiście sławne One Direction, które miało się znaleźć na imprezie jakiejś zwykłej nastolatki. Moje urodziny miały być wolne od paparazzi, ale niestety ktoś się wygadał i caały obiekt był otoczony fotografami. Nie powiem nadawało to niezłego klimatu mojej osiemnastce. Gdy zaczęłam się witać z ludźmi wraz z 1D poczułam się jakbym grała w jakimś Hollywoodzkim filmie, ale to nie był film to był real. Wpuściłam imprezowiczów, a sama zostałam z tyłu i postanowiłam wejść ostatnia. Ludzie rozeszli się po klubie a większość rzuciła się oczywiście w stronę baru. Po paru godzinach atmosfera była już świetna. Wszyscy cudownie się bawili, a większość była już wstawiona. Uznałam, że nadszedł najlepszy moment aby otworzyć dotąd zamkniętą część kluby znajdującą się na dworze. Wiara zaczęła kwiczeć z zachwycenia, a ja byłam mega zadowolona. Zauważyłam, że tylko ja i Hazza nic nie wypiliśmy, reszta zespołu była już nieźle schlana. Nie miałam im tego za złe no bo w końcu byli pełnoletni i sami odpowiadali za siebie i stan w jakim się znajdują. Uznałam, że nie będę się nimi przejmować i zaczęłam tańczyć z moimi przyjaciółmi. Po pewnym czasie zobaczyłam Harrego, który przedziera się przez tłumy ludzi w moją stronę podszedł do mnie i złapał za rękę. Mocnym szarpnięciem gdzieś mnie pociągnął. Właściwie nie protestowałam miałam nawet ochotę odpocząć troszkę. Wyszliśmy na dwór od tyłu klubu, byliśmy zupełnie sami.
- Muszę Ci coś powiedzieć - zaczął zestresowany chłopak
- wal śmiało
- no bo jaa.. ja bardzo długo czekałem na twoje osiemnaste urodziny
- hahahahahaha.. spoko ja też - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
- chodzi o to, że od pierwszego momentu, w którym cię zobaczyłem poczułem coś, coś do cb, coś czego nie czułem nigdy rozumiesz o co mi chodzi?
- noo.. no tak jakby...
- Jak weszłaś do salonu byłaś taka krucha, delikatna i tak uroczo nieśmiała. A potem cię poznawałem i coraz bardziej się do ciebie przywiązywałem. No i jeszcze później opowiedziałaś mi tą swoją historię i wtedy zauważyłem Amelie od jeszcze innej strony. Od strony tej silnej i dojrzałej dziewczyny.
 I... iii... i jak ostatnio zasnęłaś w moich ramionach to było takie kochane i słodkie wiesz, że nie spałem całą noc żeby cię nie obudzić i żebym mógł na ciebie patrzeć ile tylko chce? Amelie wiem jestem głupi sam już się w tym pogubiłem, ale ja chyba cię kocham nie no nie chyba ja na pewno cię kocham.
- Harry, ale w jaki sposób jest to związane z moimi urodzinami?
- Nie wiesz w jaki? Wtedy nie byłaś pełnoletnia, więc bałem się że Niall on tego nie zaakceptuje, że nie zaakceptuje tego że mogę zranić jego malutką siostrzyczkę. Teraz jesteś już dorosła i twoje życie jest tylko i wyłącznie w twoich rękach.
- słuuuuchaj, to dla mnie bardzo trudne. No bo ja, ja też cię kocham, ale nie wiem w jaki sposób nie wiem sama czy nie traktuje cię bardziej jak brata. Nie wiem ja nie wiem.
- Wygłupiłem się, wiedziałem - powiedział zasmucony Hazz
I nagle poczułam na moim policzku łzę, było mi go tak cholernie żal. Widziałam jak się męczy, a ja nie umiałam mu wyjaśnić tego co do niego czuję. To była łza czystej bezradności.
Chłopak podszedł do mnie bliżej, wtulił się we mnie i wyszeptał mi do ucha :
"Amelko jest tylko jeden sposób żeby się o tym przekonać..."
I mój świat stanął w miejscu kiedy Harry nagle mnie pocałował. Gdy nasze usta się złączyły poczułam jak oblewam się rumieńcem, a moje ręce kompletnie wbrew mojej wioli oplatają jego szyję.
Nie miałam pojęcia jak długo trwał nasz pocałunek, ale oderwałam się od niego i spojrzałam chłopakowi głęboko w jego zielone oczy.

[[perspektywa Harrego]]
Miałem ją, miałem ją w swoich objęciach nie chciałem jej z nich nigdy wypuścić, nigdy. Patrzyła we tymi swoimi pięknymi oczami. Widziałem w nich jakąś "iskierkę" coś takiego czego jeszcze nigdy w nich nie było. Bałem się co powie, jeżeli mnie spławi ja nie dam sobie z tym rady za wiele dla mnie znaczy.
Jej głos niespodziewanie przerwał ciszę i dziewczyna wypowiedziała te cudowne słowa:
"Ja czuję, ja czuję to samo co ty"
i momentalnie mnie objęła. Jeszcze nigdy nie byłem tak szczęśliwy właśnie przeżywałem najcudowniejszą chwilę mojego życia.
 ___________________________________________

Szczerze mówiąc to nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale już dobrze.
No to teraz trochę się pozmienia w życiu Amelie. Zobaczycie jeszcze czy na gorsze czy na lepsze (:
+ proszę o komentarze one bardzo motywują do dalszego pisania <3

3 komentarze:

  1. Fajne :)
    Pozdrawiam i zapraszam http://mamochotena2zlote.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział,czekam na następny,zapraszam do mnie
    http://my-own-songs-sweetasna.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajjjjjjjjjjjjj! Jesteś cudowna ! Pisz ile wlezie ! : ) Już nie mogę się doczekać 7 ! Aaaaaaaaaaaaaaa ! :)

    OdpowiedzUsuń